A więc wczoraj byliśmy w szanownym Krakowie na koncercie Mum & Friends. Totalna kosa była! Klimat jak z obozu koncentracyjnego. Zagrali nieziemsko. Na koniec dowalili takim zgonem, że leżałem i kwiczałem. Ekstaza zupełna. A do tego nie mogłem wnieść na teren sexi zenitka żadnego a pod ręką nie było elo kompakcika więc nędzne focie z ajfonika. I wielkie dzięki dla Amy za wszystko! Enjoy!
A za tydzień Jonsi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz